Rewolucja motoryzacyjna nabiera tempa. Jak podczas czwartkowej konferencji poświęconej kondycji branży dealerskiej mówił Paweł Tuzinek, prezes Związku Dealerów Samochodów, chińscy producenci samochodów wkraczają do Polski z impetem, zmieniając krajobraz rynku motoryzacyjnego w zaledwie kilkanaście miesięcy. Jeszcze niedawno marki takie jak MG, Omoda, Jaecoo czy BYD były niemal nieznane, a dziś mają już kilkadziesiąt punktów sprzedaży i systematycznie zdobywają coraz większy udział w rynku.
Według stanu na koniec września 2024 roku mieliśmy już 96 obiektów reprezentujących chińskie marki, z czego aż 76 proc. kontroluje sześć największych grup dealerskich. Prognozy są jeszcze bardziej optymistyczne – do końca 2025 roku liczba tych punktów może wzrosnąć nawet do 170.
Zdaniem Pawła Tuzinka, kluczowym motorem zmian jest przede wszystkim cena i jakość oferowanych pojazdów. Według niego polscy dealerzy dostrzegają, że chińskie samochody mogą być realną alternatywą dla tradycyjnych marek europejskich. To szansa na dywersyfikację biznesu i zabezpieczenie własnej pozycji na rynku. Co więcej, pojawiają się one w momencie, gdy niektórzy producenci borykają się z problemami sprzedażowymi i niskim zadowoleniem dealerów.
Jak podkreśla szef ZDS, wbrew powszechnemu mniemaniu polscy konsumenci są jednak zainteresowani przede wszystkim chińskimi samochodami spalinowymi, a nie elektrycznymi. To zaskakujący trend – chińscy producenci doskonale wyczuli oczekiwania rodzimego rynku i proponują głównie auta z silnikami konwencjonalnymi. Na przykład MG w ofercie europejskiej ma głównie samochody elektryczne, podczas gdy w Polsce koncentruje się na wersjach benzynowych i hybrydowych.
Badania rynkowe przynoszą fascynujące wnioski. Aż 60 proc. potencjalnych klientów rozważa zakup chińskiego samochodu. Co więcej, klienci nie są motywowani wyłącznie ceną – dostrzegają również aspekt jakościowy. Eksperci często przywołują analogię do rynku telefonów komórkowych, gdzie chińskie marki w ciągu kilkunastu lat zbudowały mocną pozycję, oferując wysoką jakość w konkurencyjnej cenie.
Dla niektórych tradycyjnych marek nadchodzące zmiany mogą oznaczać prawdziwe wyzwanie. Analitycy wskazują, że największe ryzyko utraty udziału w rynku dotyczy wielu tradycyjnych producentów europejskich czy japońskich. Chińskie marki mogą stać się dla nich realnym zagrożeniem, oferując porównywalne lub lepsze parametry w znacznie atrakcyjniejszej cenie.
Warto zwrócić uwagę na globalny kontekst. Według najnowszych analiz, wartość importu chińskich samochodów elektrycznych do Europy w 2023 roku sięgnęła niemal 10 miliardów euro. W tym samym roku zarejestrowano około 320 000 chińskich samochodów, z czego zdecydowana większość przypadała na segment elektryków.
Dla polskich dealerów najważniejsza jest jednak perspektywa biznesowa. Chińskie marki przyciągają zupełnie nowych klientów, którzy dotychczas postrzegali salony samochodowe jako niedostępne. To może być kluczowy czynnik wzrostu całego rynku, szczególnie w kraju, gdzie wskaźnik rejestracji nowych samochodów na 1000 mieszkańców jest stosunkowo niski.
Czy chińskie marki całkowicie zdominują polski rynek? Eksperci są ostrożni w prognozach, ale zgodni co do jednego – rewolucja już się rozpoczęła. Marki premium prawdopodobnie pozostaną odporne na zmiany, ale segment popularnych marek może przejść gruntowną transformację.
Jeden z uczestników rynku celnie podsumował sytuację: "Chińczycy robią to samo, co kiedyś zrobili Koreańczycy – oferują konkurencyjne cenowo, coraz lepiej wykonane samochody". Historia lubi się powtarzać, a konsumenci zawsze są otwarci na rozwiązania, które oferują więcej za mniej.a konsumenci zawsze są otwarci na rozwiązania, które oferują więcej za mniej.